sobota, 21 listopada 2015

Zakup motocykla Vulcan 900 Custom 25.06.2015

Motocykl marzył mi się od dawna. Sporo czytałem, przeglądałem strony i fora internetowe, katalogi motocyklowe, oglądałem filmiki na youtube etc. Po zapisaniu się na kurs i pojawieniu się perspektywy zakupu motocykla w niedalekiej przyszłości, działalność tę jeszcze zintensyfikowałem. Nie wiedziałem tylko, ile będę mógł przeznaczyć pieniędzy na ten zakup. Pod uwagę więc brałem różne motocykle, które mi się mniej, czy bardziej podobały (od ok 6.000zł do ok. 23.000zł) np:
xj600, xj900s, suzuki bandit, virago750, virago1100, drag star 1100, intruder vs800, kawasaki vn800, HD sportster 883, kawasaki VN900, honda shadow... Jak widać, interesowały mnie głównie cruisery/choppery, ewentualnie, przy braku gotówki - jakiś tani naked.
Wiele osób powtarza głupoty, że motocykle typu cruiser/chopper są dla emerytów. Ja do mitycznej emerytury mam jeszcze daaaaaleko - motocykl tego typu marzył mi się chyba od dziecka, kiedy pierwszy raz zobaczyłem na ekranie Arnolda na Fat Boyu;)
Jako że miał to być mój pierwszy motocykl, zrozumiałe jest, że nie miałem żadnego doświadczenia, ani jako kierowca, ani jako ktoś, kto ma ocenić stan danego egzemplarza. Znajomego motocyklisty też nie miałem. Postanowiłem więc, że musi to być motocykl albo od jakiegoś forumowicza z wiarygodną historią, albo z polecanego (na forach itp.) komisu - być może nawet z gwarancją. Jak już napisałem wcześniej, przeglądałem działy "giełda" na forach od dłuższego czasu, oraz wybierałem i wrzucałem do zakładek ogłoszenia "do obejrzenia". Nazbierało się tego z 30 motocykli, najwięcej w Warszawie, a także kilka w innych miejscach (np. na Śląsku).
Kiedy w końcu nadszedł czas zakupu motocykla, odechciało mi się jeżdżenia i oglądania wybranych egzemplarzy;) Po prostu mi się nie chciało tego robić, jakaś apatia mnie ogarnęła w tym temacie.... Chciałem tylko już coś kupić, jak najszybciej.
Odfiltrowałem z ogłoszeń 2 motocykle, jeden w Warszawie, drugi w Gdańsku. W Warszawie była to piękna Honda VTX1300S z symbolicznym przebiegiem <10tys mil - niestety golas, a i tak kosztujący praktycznie tyle, ile wynosił mój budżet. No nic, pojechałem, obejrzałem, przymierzyłem się, wróciłem do domu i podjąłem decyzję, że silnik 1300 to jednak będzie za dużo na początek, a i wszystkich pieniędzy też nie chcę od razu wydać.
Następnego dnia o świcie spakowałem do torby kask, kurtkę, rękawice, a gotówkę wsadziłem za pazuchę.
Polskim Busem pojechałem do Gdańska, gdzie w komisie/salonie Kawasaki stał niebieski VN900 Classic LT. Był to motocykl należący do forumowicza z Vulcanerii. Właściciel już od jakiegoś czasu mieszkał za granicą, a sprzedaż swoich dwóch motocykli powierzył komisowi. Kilka dni wcześniej skontaktowałem się mailowo z właścicielem, zapowiedziałem swój przyjazd, ewentualny zakup i powrót na kołach do Warszawy.
Ok. godziny 14:00 stałem już przy motocyklu, który był wcześniej wyprowadzony na plac przed salonem. VN900 miał przebieg trochę ponad 40.000km, miał pełne wyposażenie, jakie było chyba dostępne do tego modelu: szyba, gmole, kufry w kolorze motocykla, oparcie, a także alarm, grzane manetki, wyświetlacz biegów i wydechy od Kalińskiego (oryginalne też w komplecie). Za długo to moje "oglądanie" nie trwało, spytałem jeszcze tylko, czy właściciel mówił coś na temat "negocjacji ceny". Odpowiedzią było przeczące kiwanie głową właściciela salonu. No trudno, "biorę" - powiedziałem;)
I wtedy okazało się, że nici z zakupu i powrotu na kołach do Warszawy. Właściciel motocykla nie zostawił podpisanej umowy, ani upoważnienia (czy co tam było potrzebne) - także lipa:( Mogę sobie co najwyżej przyjechać jeszcze raz za 2-3 tygodnie, kiedy człowiek przyjedzie zza granicy...
Oczywiście taki scenariusz nie wchodził w grę. Już miałem udać się w kierunku dworca, kiedy jakiś inny pracownik salonu/komisu spytał, czy biorę pod uwagę tylko VN900 Classic, czy może czarny Custom też by mi odpowiadał.
Tu taka mała dygresja: motocykle u Marvela w Gdańsku stoją w budynku nowe i używane/komisowe (czego na początku nie wiedziałem). Po przyjeździe na miejsce, wchodząc do salonu od razu wpadł mi w oko czarny Custom, jednak nie przyglądałem mu się specjalnie - myślałem sobie: fajny jest, ale nowy, pewnie kosztuje ponad 35.000zł, tak więc nie ma co go nawet oglądać.
Tak więc kiedy gość zaproponował mi czarnego Customa, spytałem zaskoczony - "Tego Customa?? No panie, jak najbardziej biorę pod uwagę także Customa"...;)
Motocykl został wyprowadzony na zewnątrz, pooglądałem go sobie jeszcze, usiadłem, pogadałem chwilę - decyzja była oczywista: biorę. Nic dziwnego, że pomyślałem wcześniej , że motocykl jest nowy - bo tak właśnie wygląda.
Tym razem nie było żadnego problemu z podpisaniem umowy, bo właściciel był z Gdańska. Telefon i po jakichś 2 godzinach umowa była już podpisana.
Kilka faktów na temat motocykla: był on kupiony przez pana (rocznik 1947) w styczniu 2008 po śmieci żony. Kupiony był w tym właśnie salonie jako nowy i tam też był serwisowany: pierwszy serwis 21.08.2008 przy przebiegu 1016km. Drugi serwis 24.04.2010 przy przebiegu 3300km. Trzeci serwis 29.03.2012 po przejechanych 5100km. Ja go kupiłem ze stanem licznika ok 6250km (mogło to być parę km w tę, czy w drugą stronę, bo nie zwróciłem na to szczególnej uwagi). Jak widać, pierwszy właściciel za dużo nim nie pojeździł - z czego się bardzo cieszę;) W motocykl było też włożone trochę gotówki: szyba, gmol, mocowania Klick-Fix i ładne skórzane sakwy, alarm, a także blokada Abusa na tarczę. Najlepsze jest to, że Custom kosztował ok. jedną średnią krajową netto mniej niż Classic, po którego przyjechałem! Przebieg miał też kilka razy mniejszy.
Stan techniczny idealny, brak zużycia tarcz hamulcowych i klocków, prawie brak zużycia opon (oryginalnych Dunlopów), czysty czerwony olej w silniku, czysty płyn hamulcowy, manetki praktycznie jak nowe, zero wycieków gdziekolwiek itd. Vulcan miał jedynie drobne zadrapania na spodzie gmola i na dolnym tłumiku - zapewne pierwszy właściciel za mocno kiedyś przechylił i przewrócił/oparł motocykl. Akumulator był martwy, także na miejscu kupiłem nowy.
Zbliżała się już godzina zamknięcia salonu (18:00), także powoli zbierałem się do odjazdu. Jeden z pracowników pojechał jeszcze tylko zrobić przegląd, który już był nieaktualny, a także dopompował opony. Kiedy powiedziałem, że jest to mój pierwszy motocykl, ostatni raz jeździłem na egzaminie 2 miesiące temu i zaraz jadę do domu do Warszawy - chłopaki spojrzeli na mnie trochę jak na wariata. Ktoś nawet spytał, czy na pewno chcę jechać nim teraz ponad 400km - odpowiedziałem, "jasne"... jakie inne miałem zresztą wyjście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz